Wspomnienia, siwuszek, golonka :)


Z upływem czasu i przemijaniem kojarzy mi się ta roślina.. Takie to niedawno było żółciutkie i wszędzie tego pełno, a tu patrzcie jaki staruszek siwuszek :) Ja dziś wygrałam wyścig z czasem. Są takie dni, kiedy moja głowa nie przestaje planować.. To mnie przeraża, bo musi za nią ciało nadążyć.. Dziś wszystko przez wspomnienia, bo pomyślałam, że ktoś kto w moim sercu i nie mogę jak co roku pójść do niego z prezentem wieczorem, bardzo lubił golonkę.. Więc wkładając w to całe serce postanowiłam zrobić najlepszą golonkę w piwie.. Dwie i pół godziny ją gotowałam, po czym piekłam pół godziny i wyszła wymarzona.. Każdy ma swój sposób na wspomnienia, ja mam taki.. Ponieważ jednak trwało to tak długo, to w tak zwanym między czasie poszalałam :) Upiekłam mini bezy pavlova z bitą śmietaną i malinami. Maliny zażyczyły sobie wczoraj niebieskookie me.. Spełniać takie życzenia, a przy tym głowę zajmować, to podwójna przyjemność.. Wiecie jednak, że bezę robi się chwilę, no może wycinanie kółek z papieru troszkę mi zajęło, ale potem półtorej godziny wolne. Więc piekarnik piecze, goloneczka na gazie, jest sporo czasu wolnego :) Zaczęłam swe działania po pracy więc szybko zrobiło się po osiemnastej, myślę słońce mniejsze, zrobię coś w ogrodzie... Weszłam tam, podparłam się pod boki, a Roman goszczący na mej działce pyta "to co wjechać tam kosiarką rotacyjną?" Uwierzcie mi, że tak to wyglądało.. Zaczęłam od wyrywania "drzew" czyli chwastów sięgających mi do biodra. Na tym też skończyłam, bo po godzinie nie miałam sił na więcej.. Więc przygotowałam sobie ogród do plewienia :) Skoczyłam w międzyczasie opowiedzieć tacie, że będę miała mnóstwo cukinii i ogórki nawet i o golonce, która się robi.. Pomijam, że prosto z ogrodu, brudna nie sądziłam, że po dwudziestej spotkam na cmentarzu tyle osób... To piękne, że pamiętamy o bliskich.. Po powrocie już tylko dopieczenie golonki i bita śmietana na bezy... Boję się wam napisać, że biegałam około 21, bo mi nie uwierzycie :) Ale zrobiłam swoje pięć kilometrów i wiem jedno, że jest to lekarstwo na wszystko.. No może mojej grzywce nie służy, bo jak wracam, to stoi ona jak u źrebaka :) Jednak daje się okiełznać.. Swoje wyzwanie po bieganiu robiłam już z bólem, ale dzień bez abesku, to dzień stracony... Wy teraz spójrzcie na zdjęcie główne i pomyślcie, że dokładnie tak szybko mija życie, od was zależy ile wydarzy się jednego dnia.. Od was zależy czy znajdzecie jakiś cel, jakieś wyzwania, czy po prostu pewnego dnia się obudzicie i zobaczycie siwuszka w lustrze... Dla was bezy i golona z serca prosto! :)



Komentarze

Basia pisze…
Masz rację.. Czas ucieka więc warto pracować na piękne wspomnienia..
Popracujemy w weekend :) A poważnie, to naprawdę warto dać wokół bliskim wspomnień tyle ile my dostałyśmy..
Iwona Szłapak pisze…
Kasiu, dzisiejszym tekstem wzruszyłaś mnie do łez, dziękuję.
Jej Iwonka, nie wiem co napisać... Dziękuję!!!!!
Wiolka pisze…
Golonki nie lubię ale takie bezy to bym pojadła sobie😊😊 u mnie mimo 3 godzinnej "drzemki" po obiedzie było bieganie ☺
I tak trzymaj, chociaż o 21 chyba sie przykemniej biegało :-) :-)
Wiolka pisze…
O 19 nie było źle, wiatrem przyjemny był. Gorzej jak do domu weszłam. Lało się ciurkiem ze mnie. Szok.

Popularne posty z tego bloga

"Peselica" czyli wiek wiekiem, a głowa swoje :)

"Każda brunetka potrzebuje swojej blondynki"

Przyglądaj się w swoich oczach, bo tylko to ma "seans" :)