Zdrowe czy niezdrowe oto jest pytanie :)


Uświadomiłam sobie właśnie, że jest w okolicach czwarta rocznica istnienia mojego bloga! 👌😁 Przyznaję, że jest to dla mnie zaskakujący fakt, a już to ile się zadziało w moim życiu od tej pory to wręcz niewiarygodne.. Już nie mówiąc o tym, że dotarłam z tym pisaniem aż do dziś. Faktem jest, że jak większość z Was nie planuję teraz zbyt wiele, ale mam cichą nadzieję, że jeszcze troszkę będę miała o czym pisać 😊Wam oczywiście dziękuję za te cztery lata, za obecność, wsparcie i praktycznie zero hejtu, co w tych czasach jest chyba sporym sukcesem, to znak, że sami dobrzy ludzie wokół. A Ci co różne intencje mieli odchodzą jak papier toaletowy z rolki, cichutko  😊 Różne  historie ja Wam opowiadałam, mniej lub bardziej ważne, często takie paplanie jak przy dużej kawie. Różne też są tego przyczyny, teraz chociażby fakt, że nie wiele się dzieje, więc jak zacznę opowiadać książkę strona po stronie, albo gotowanie krok po kroku, to nie wiem czy potrwa to długo 😊 Nie mniej w życiu nie ma nudy i nawet w tak nijaki dzień jak dziś mam dla Was historię o tym, jak zaczynam się zastanawiać czy bieganie jest zdrowe 😂 Jak wiecie Kamionka ma, to sielska wieś, gdzie czuje się od urodzenia bardzo dobrze, gdzie przecierałam jako pierwsza ślady z bieganiem i wszyscy się zastanawiali komu się piwo skończyło, że tak biegnę 😂 Nieustannie wracam do biegu i już nawet się nikt nie dziwi, a do tego mam towarzystwo czasem. Jednak dziś w pojedynkę, z muzyką ulubioną w uszach wyruszyłam w trasę. I może nie uwierzycie, ale w trakcie jednej trasy można mieć dwa stany przedzawałowe 👀 A swoją drogą, to chyba nie jest nic złego biegać z muzyką  w uszach, przecież bez tego to nie ma sensu w ogóle. Wiem, że nie słyszę co się dzieje w około, ale ja zawsze po odpowiedniej stronie biegnę, w terenie gdzie się powinno jeździć wolno! Dobrze czasem tańczę sobie, ale wtedy zawsze sprawdzam czy nikt nie jedzie 😊Dziś wyobraźcie sobie, że ktoś chciał w perfidny sposób mnie rozjechać, tak podskoczyłam w górę, że nawet nie zdążyłam środkowego palca pokazać, nad czy ubolewam bardzo! 😊 Co jak co, ale o tej porze musiałam być widoczna z daleka, ale cóż niektórym się śpieszy widocznie, a co tam mój stan przedzawałowy.. Taki mały zamach na moje życie, a myślałam, że nie mam wrogów 😊 Ale żeby końca nie było, to nie koniec atrakcji, bo jak już ,moje serce doszło do siebie, wróciłam  w teren zabudowany, a tam nie wiedzieć skąd wynałania się koleś z sąsiedniej wioski z takim wyrazem twarzy, że nawet ja nie umiem opisać 👀 Aż mi słuchawka z uszu wypadła i słyszę tekst z takim rubasznym wzrokiem "O Kasia chyba i ja zacznę trenować" To był drugi stan przed zwałowy, a dodam, że co najwyżej to on "wódnig' uprawia każdego dnia, a nie jogging 😂 Ale skoro już nikomu się nie udało mnie utłuc autem, ani przestraszyć, to co będę ja wciąż te swoje sporty wdrażać w życie, bo podobno "mamy tańczyć jak świat każe, a nie inaczej", a mi jak właśnie tak każe tańczyć i Wam też polecam. Ściskam i zapraszam jutro, a tam "będę się nacierać wszystkim bez opamiętania" czy informacje zwrotne od klientek i pielęgnacji wiosennej troszkę 💙💛💜

Komentarze

Wiolka pisze…
Nie po drodze nam wspólne bieganie. Musimy się spotkać gdzieś na drodze 💪💪

Popularne posty z tego bloga

"Peselica" czyli wiek wiekiem, a głowa swoje :)

"Każda brunetka potrzebuje swojej blondynki"

Przyglądaj się w swoich oczach, bo tylko to ma "seans" :)